Ostatnio rentowność lokat, czyli wartość dopisywanych przez banki odsetek po uwzględnieniu inflacji i podatku Belki, wyniosła -15 proc. Tak źle nie było nigdy. Wyjaśniam, co to oznacza w praktyce i czego należy spodziewać się w najbliższych miesiącach.
Oprocentowanie lokat jest najwyższe od 2009 r. Banki płacą średnio 5,37 proc. w skali roku. Jednak inflacja również osiągnęła wieloletnie maksima. Ostatni szybki odczyt GUS wskazał 17,9 proc. To najwięcej od 26 lat. Tłumaczę, jakie to ma znaczenie dla oszczędzających.
(Nie)dochodowe lokaty
Depozyty terminowe założone przed rokiem przyniosły rekordową stratę realną. Innymi słowy: rentowność lokat okazała się ujemna. W praktyce oznacza to, że mimo otrzymanych z banku odsetek za kwotę wpłaconą do niego przed 12 miesiącami dziś możemy kupić mniej niż wtedy.
W październiku 2021 r. średnie oprocentowanie lokat rocznych wynosiło 0,24 proc. Po roku z każdych ulokowanych tak 10 tys. zł otrzymaliśmy więc 19,44 zł odsetek (już po potrąceniu podatku Belki). W tym czasie ceny wzrosły przeciętnie o 17,9 proc.
Zatem nasze oszczędności realnie, czyli po uwzględnieniu inflacji i podatku Belki, są obecnie warte niecałe 8498,25 zł. Oznacza to, że w ciągu 12 miesięcy zbiednieliśmy o 1521,19 zł (10.019,44 – 8498,25).
Realna strata wyniosła więc ponad 15 proc. To najwięcej w historii gromadzenia danych przez NBP, czyli od 1996 r.
Skąd się bierze ujemna rentowność lokat?
Ujemna dochodowość depozytów bankowych nie jest niczym nowym. Z takim stanem mamy do czynienia nieprzerwanie od prawie ośmiu lat. Wcześniej także zdarzały się okresy, gdy rentowność lokat była ujemna. Jednak trwały one relatywnie krótko.
Dlaczego teraz jest inaczej? Wszystko przez niskie stopy procentowe, które przełożyły się na niskie oprocentowanie lokat, w połączeniu z rosnącą inflacją.
Przypomnijmy, że między marcem 2015 i wrześniem 2021 stopa referencyjna NBP nie przekraczała 1,5 proc. Od maja 2020 r. było to nawet 0,1 proc. RPP zaczęła ją podnosić dopiero w październiku ub. r. Obecnie jest ona najwyższa od 20 lat.
W międzyczasie zaczęła rosnąć inflacja. Jeszcze przed pojawieniem się koronawirusa dynamika wzrostu cen przekraczała wyznaczony przez władze monetarne cel (2,5 proc. z odchylaniem o 1 pkt). Pandemia na pewien czas tylko stłumiła to negatywne zjawisko. Od ubiegłorocznej wiosny inflacja znów przewyższa wspomnianą granicę, a ostatnio osiąga poziomy notowane poprzednim razem w połowie lat 90.
Za rok znów (nie)zarobimy na lokatach
Jak będzie dalej? Rentowność lokat wzrośnie, ale nadal będzie ujemna.
Obecnie na depozytach 12-miesięcznych banki proponują średnio 6,25 proc. Najlepsze oferty zapewniają nawet 8 proc. Natomiast wedle prognoz ekonomistów za rok dynamika wzrostu cen ma się obniżyć do ok. 10 proc.
Wiele zależy od przyszłych decyzji RPP co do kosztu pieniądza oraz faktycznego kształtowania się inflacji. W tym kontekście istotne będzie dalsze obowiązywanie tzw. tarcz antyinflacyjnych (spekuluje się o ich wygaśnięciu z końcem br.).
Znaczenie będzie mieć również koniunktura gospodarcza w przyszłym roku i popyt na kredyty ze strony konsumentów i firm. Im chętniej będziemy pożyczać pieniądze od banków, tym teoretycznie będą one bardziej skore do podnoszenia stawek na lokatach.